Spadochron służy do ratowania życia. W sporcie do bezpiecznego trafienia we właściwe miejsce. Ten sam cel ma spadochroniarstwo polityczne. Do sportu spadochronowego trzeba mieć dobre zdrowie. W wersji politycznej dobre, znane nazwisko. Ta praktyka niegdyś powszechna w czasach rzekomo najlepszego z ustrojów, dzisiaj ponoć w ustroju jedynie słusznym, jest nadal stosowana. Dlaczego?
Ostatnio będąc w Grajewie miałem kilka przypadkowych, ciekawych rozmów na temat, który - okazuje się - dotyczy mieszkańców naszego miasta i tej części regionu. W niedzielę 6 marca w wyborach uzupełniających do Senatu Grajewianie wybiorą swojego senatora. Czy rzeczywiście swojego? Fakt ten ambarasował moich rozmówców. Postanowiłem przyjrzeć się sprawie.
Dziwne jest polskie prawo wyborcze. W wyborach samorządowych trzeba być zameldowanym w okręgu, z którego się startuje. Do Senatu RP już nie. Sprzyja to kandydatom przywożonym w teczkach, słusznie zwanych spadochroniarzami. Na „kurs spadochroniarski” nie ma szans zwykły zjadacz chleba, bo nie należy do elity. Załapie się namaszczony i wylansowany przez partię i mass media celebryta z Warszawy. Ważne jest też dobrze kojarzące się nazwisko. Z czymś dobrym w odczuciach wyborców już niekoniecznie. Zrzuca się takiego na wybrany teren, gdzie jego desygnator ma najwięcej zwolenników. Czy lokalny, wartościowy lider ma szanse skutecznie konkurować z kimś z politycznego nieba? Oczywiście. Może słusznie liczyć, że ludzie go poprą ponieważ jest lepiej znany niż obcy. Na zdrowy, chłopski rozum lepszy miejscowy od tego, który z regionem nie ma nic wspólnego i prawdopodobnie mieć nie będzie, ale wyciąganie zdroworozsądkowych wniosków w polityce manipulowanej jest - moim zdaniem - tak logiczne jak demokratyczne demonstracje w obronie demokracji. Nie wiadomo co zrobi przysłowiowy Kowalski. Może krzyżykiem przy imieniu i nazwisku żyrować w ciemno spadochroniarza albo postawić na sprawdzonego swojego.
No właśnie. W niedzielę 6 marca we wszystkich Komisjach Wyborczych północnej części regionu podlaskiego od Suwałk po Łomżę i Mońki na kartach do głosowania wyląduje obywatelka innego państwa Anna Anders vel Anna Maria, ponoć po mężu z pochodzenia Rumunie z dalekiego Bostonu nazwiskiem Costa, córka z drugiego małżeństwa generała Władysława Andersa. Pani Anna Anders vel Costa już raz skakała na senatora w jesiennych wyborach w Warszawie. Bez powodzenia. No to została Przewodniczącą Rady Pamięci Walk i Męczeństwa i objęła stanowisko Pełnomocnika Rządu d/s Dialogu Międzynarodowego. Świecąca jak na razie światłem odbitym od nazwiska swojego sławnego Ojca córka Anna Maria chce być także senatoressą. Ma prawo.
Spośród konkurencji kandydatem z poważnymi szansami na senatorski fotel jest Mieczysław Bagiński, były Wojewoda Łomżyński, wieloletni przewodniczący i wiceprzewodniczący Podlaskiego Sejmiku Wojewódzkiego. Pomijam wszelkie inne zaszczyty, tytuły, ordery i konkretne zasługi kandydata z racji pełnionych funkcji. Zapewne w internecie można znaleźć także jego pracowitą przeszłość od nauczyciela Technikum Rolniczo-Łąkarskiego w Wojewodzinie. Zastanawiam się ilu ludzi wie, że to syn Ziemi Grajewskiej i Honorowy Obywatel Grajewa? Mietek pochodzi spod Szczuczyna, jest absolwentem grajewskiego LO im. M. Kopernika i mieszkańcem podrajgrodzkiej wsi Wojdy. Mało? Jest pasjonatem pszczelarstwa, tradycji patriotycznych naszego 9 Pułku Strzelców Konnych i autorem ciekawych, regionalnych artykułów historycznych w miesięczniku FOG. Tylko człowiek z korzeniami stąd potrafił napisać tak unikalną w skali kraju historię tutejszych rodzin i miejscowości pt. „Skąd nasz ród”. Nic dziwnego, że hasłem wyborczym Mieczysława Bagińskiego jest maksyma: Znam nasze problemy, bo ja stąd i zawsze tu.
Nie jest moim zamiarem przekształcenie tego felietonu w czczy panegiryk lub zachwalanie kandydata chociaż znam go wiele lat osobiście. W świetle moich rozmów z Grajewianami zaplecze partyjne startujących w wyborach wydaje się być sprawą drugorzędną. Pytanie, które ambarasuje jest następujące: ilu zwolenników w Grajewie i w okolicach ma polityczne spadochroniarstwo? Odpowiedź poznamy w niedzielę 6 marca Anno Domini 2016.
Antoni Czajkowski
P.S. Jak żywo ten temat interesuje mieszkańców mogłem się przekonać osobiście. W poniedziałek 22 lutego br na spotkanie z zagraniczną kandydatką do Senatu RP w sali widowiskowej GCK czekał komplet publiczności. Zapewne ze względu na marketing polityczny słyszałem tylko jej nazwisko rodowe. Córka Generała sprawiła wrażenie osoby sympatycznej, umiejącej spojrzeć z dystansem na polskie sprawy. Urodzona w Londynie, wychowania na Zachodzie w innej kulturze politycznej, wychwyciła prymitywne chwyty opozycji, która już krytykuje rząd, gdy ten jeszcze nie zdążył skończyć zdania. W krótkim, oszczędnym wystąpieniu unikała wiążących obietnic. Zastanawiałem się co mogłaby zrobić dla Grajewa i dla ludzi tej części województwa Podlaskiego? Uważam, że niewiele z prozaicznego braku czasu. Pani minister piastuje dwa poważne stanowiska na szczeblu centralnym. Zapewne pracochłonne i dobrze płatne. Po co chce komplikować sobie życie dodatkowym obciążeniem? Czy dla większych pieniędzy? A jeśli nie, czy dla dodania sobie większego splendoru? Czy jako Pani senator będzie skuteczniejsza w staraniach o los Polonii na Wschodzie lub o bazę amerykańską w Grajewie? Wątpię.
Na bliższe mieszkańcom pytania o Via Baltica, o łosie panoszące się na białostockiej drodze, o obwodnicę dla miasta, o stację - widmo PKP i inne problemy więcej do powiedzenia mieli dwaj towarzyszący jej posłowie z PiS i Kukiz 15. Wtedy powiało konkretami i nadzieją. Wyszedłem ze spotkania podbudowany wzrastającym u Grajewian poczuciem obywatelstwa i demokracji. A co do Pani Anny Anders? Podtrzymuję swoje zdanie. Osoba z takimi koneksjami może być dla Polski bardzo cenna ale powoli. Jako Przewodnicząca Rady Pamięci Walk i Męczeństwa i Pełnomocnik Rządu d/s Dialogu Międzynarodowego w randze ministra otrzymała od rządzących duży kredyt zaufania. Niech się sprawdzi. Myślę, że jeśli będzie skutecznie ministrować kariera w Ministerstwie Spraw Zagranicznych będzie dla niej otwartą, co byłoby ze wszech miar pożyteczniejsze dla kraju i lepsze dla niej samej.